- Cześć... - Nieznajomy ściągnął kaptur czarnej bluzy.
- Cześć. - Hermiona nie mogła uwierzyć w to, kogo widzi. Wszystko mieszało jej się w głowie.
- Wpuścisz mnie? Mam ważne informacje. - Powiedział drżącym głosem. Widać, że był przemarznięty i chociaż dosyć dobrze zbudowany, to wychudzony i marny.
- Tak. - Zawahała się. - Jasne. - Zapaliła światło. Mieszkała w jednopoziomowym domku. Dwa pokoje, kuchnia, łazienka. Nic szczególnego, ale jej wystarczyło. Zaprowadziła gościa do pokoju. Wskazała mu głową miejsce na ciemnoczerwonej kanapie. Usiadł, po czym rozejrzał się wokół. Odruchowo podeszła do dużego okna i zasłoniła czarne zasłony. Malfoy spojrzał się na nią.
- Przyszedłem... Z rozkazu... Nie ważne. - Zauważyła, że starał się unikać jej wzroku. - Wiem, gdzie jest Potter. - Stanęła. Zaniemówiła. Od pół roku, kiedy zaginął, starała się o tym nie myśleć. Po pewnym czasie, ludzie przyzwyczajają się do takich sytuacji. Nie zapominają, ale przywykają. Do wszystkiego da się przywyknąć. Prawda jest taka, że ktoś kto pokonał Voldemorta nie mógł ot tak sobie zostać porwany. Nikt nie rozumiał, poszukiwania trwają nadal, ale z mniejszym zaangażowaniem jak kiedyś. Ale jak to mówią? Nadzieja umiera ostatnia.
- Niemożliwe... - Czuła, że w oczach stanęły jej łzy.
- Możliwe. - Mruknął. - Wiem, gdzie jest.
- Żyje? - W odpowiedzi kiwnął głową. - Ale czemu mi to mówisz? Przecież... nienawidzisz mnie... Ja... zresztą chyba też nie darzę cię jakąś przeraźliwą sympatią.
- Powiedziałem przecież... - Zaczął mówił tonem takim, jakiego używał jeszcze za czasów szkoły. Zarozumiałym i dającym do zrozumienia, że jego właściciel na sto procent jest kimś lepszym od tego z kim aktualnie rozmawia. Dało to dziewczynie wrażenie, jakby właśnie sobie przypomniał, jak bardzo nią gardzi. Musiał być czymś bardzo przejęty, skoro tak się zachował. - Przyszedłem tutaj z czyjegoś polecenia... - Kontynuował po chwili ciszy. - Sam bym tego nie zrobił.
- Dobrze... Rozumiem. - Usiadła na fotelu na przeciwko niego. Dzielił ich mały szklany stoliczek, z którego Hermiona była naprawdę dumna. Podciągnął rękawy bluzy. Dziewczyna zauważyła, jakie ma sine ręce. Przez jej głowę przebiegły setki myśli. O co tutaj chodzi? Czemu to właśnie on przyszedł jej to oznajmić? A jeżeli to pułapka? Co wtedy? Chyba zauważył, gdzie dziewczyna kieruje swój wzrok. Spuścił z powrotem rękawy. Odchrząknął. - Skąd... skąd mogę mieć pewność, że nie kłamiesz? - Zapytała.
- Mam zdjęcie. - Oznajmił. I list.
- List? Czemu do mnie, a nie Ginny? Przecież to z nią jest Ha...
- Nie wiem! Szczerze mówiąc, naprawdę średnio mnie to interesuję. Kazano mi to przekazać, to jestem. Mogę powiedzieć, że nie było cię w domu, żaden problem. - Już miał się podnosić kiedy Hermiona ułożyła sobie to wszystko w głowie i chcąc go zatrzymać krzyknęła:
- Nie! Zostań... Daj mi ten list i zdjęcie. - Przez moment, zdawało jej się, że to co powiedziała przyniosło Malfoyowi ulgę. Nic nie rozumiała. Bez słowa rzucił pogniecioną kopertę na stół. Drżącymi rękoma wzięła ją, otworzyła. Sięgnęła po zdjęcie. Było robione "po cichu", fotograf stał za jakimś filarem. Harry natomiast, ustawony wśród jakiś mężczyzn poubieranych na czarno. Nie był przywiązany, nikt nie stał nad nim z różdżką. O co chodzi? Złapała do ręki list.
Droga Hermiono!
Nie martw się o mnie. Pod żadnym pozorem nie idź z Malfoyem. Proszę.
O tym liście nic nie mów Ginny. Zdaję sobie sprawę, jak bardzo jest jej źle.
Niedługo wrócę. Nie rób nic głupiego.
Harry.
Spojrzała na Malfoya. Siedział cicho, patrząc się w jeden punkt.
- I co? - Mruknął do niej, kiedy zauważył, że po kilku razowym przeczytaniu tych paru słów podniosła wzrok znad kartki.
- Co? Nie wiesz? Nie czytałeś? - Wstała ze złości. Zaczęła chodzić z kąta w kąt, jak gdyby to miało jej pomóc w odnalezieniu przyjaciela.
- Nie miałem okazji. - Syknął ironicznie.
- Z tego co widać, nie jest jakiś uwięziony, nikt go nie trzyma, stoi wśród tych ludzi, jak koło swoich! O co tutaj chodzi?
- Nie wiem, naprawdę. - Powiedział znudzonym tonem. Hermiona była zła. Jak mógł? Jak on mógł napisać, żeby nie mówiła nic Ginny? Przecież ona jest w okropnym stanie! Miłość jej życia zaginęła, nie ma przy niej Harrego! Skąd ona może wiedzieć, że nie miał jakiegoś wypadku, że nie cierpi, że coś poważnego mu się nie stało? Postąpił strasznie samolubnie, że nie dał znać wcześniej. Zawiodła się na nim. Jeszcze napisał: "nie idź z Malfoyem..." On musi coś więcej wiedzieć. Wyciągnęła różdżkę i skierowała ją w stronę chłopaka. Musiała być strasznie zdezorientowana, bo zanim zdążyła coś powiedzieć on również wstał, wyciągnął swoją i krzyknął:
- Expelliarmus!- Spojrzał się na nią z wyrzutem. - Oszalałaś? Ogarnij się! Nie mam wpływu na to, co ten idiota ci tam nabazgrał! Bardzo chętnie bym ci coś więcej powiedział, ale nie mogę! Za pięć minut wychodzę z tego domu, więc albo ze mną idziesz, albo nie. Nie mam zbyt wiele czasu.
- Dobra. - Kiwnęła głową. Miała w głowie tylko złość. Chciała usłyszeć słowa, które padną od Harrego, kiedy ją zobaczy. Będzie zdziwiony, szczęśliwy? A może zły, że w czymś mu przeszkodzi? Pobiegła do góry, spakować najważniejsze rzeczy. Przez to wszystko zapomniała nawet o tym dziwnym wrażeniu, że Malfoy na pewno coś kombinuje.
Wiedział, że to co robi nie jest dobre. Wiedział, że przez to wszystko otoczenie znienawidzi go jeszcze bardziej. Ale nie robił tego dla siebie, albo dla satysfakcji zrobienia na złość Potterowi czy Granger. Prawda, nie lubił ich z całego serca, ale nie był to główny powód zrobienia tego co zamierzał. Oczywiście, to podejście do kolegów w jakiś sposób mu ułatwiało zadanie. Trudniej jest przecież zdradzić przyjaciela, aniżeli wroga... Ale... Nie jest przecież jak ojciec. Przez całe swoje życie, od skończenia szkoły powtarzał sobie, że nie może być jak on. Nie może za wszelką cenę walczyć o swój sukces. Tylko...Teraz, to jest inna sytuacja... Zostało zaburzone bezpieczeństwo kogoś, kogo kochał. Nie miał zwyczaju poświęcania się dla innych... Ale Astoria była dla niego kimś wyjątkowym. Była przy nim, kiedy zakończyła się bitwa o Hogwart, kiedy najbardziej potrzebował czyjegoś wsparcia. Teraz to ona potrzebuje jego. Czas zrobić coś dla kogoś. Może będzie tego żałował, może nie. Do stracenia nie ma nic, a do zyskania, tak wiele... Hermiona zeszła na dół. Miała w oczach łzy. Nie wzruszało to Dracona. Czuł, że robi źle, ale dochodził do wniosku, że nie dlatego, że ktoś może na tym ucierpieć, tylko, że to jego duma może poczuć się skopana, gdy to wszystko nie wypali.
- Już? - Zapytał pewnie.
- Tak. - Odpowiedziała głosem, po którym nie mógł odczytać w jakim jest stanie emocjonalnym.
- Zamknij dom, bo jeszcze jacyś mugole cię okradną. - Mruknął ironicznie.
- Zamknięty.
- Dobra. Złap mnie za ramię, za rękę, cokolwiek. Teleportujemy się razem. - Posłuchała. Zanim zdążyła się obejrzeć, znaleźli się w jakimś ciemnym, gęstym lesie. Rozejrzała się w około.
- To tutaj? - Zapytała.
- Nie, musimy się kawałek przejść.
- Aha... No, fajnie... - Mruknęła, widząc już, jak szybko im to pójdzie, zważywszy na śnieg, który sięgał jej aż do łydek. Spojrzała się na Malfoya, który ruszył naprzód. Udała się za nim. Przez jej głowę przebiegało tysiące myśli. Co będzie jeśli nie zastanie tam Harrego? Dlaczego tak łatwo zaufała człowiekowi, który... który co? Był zły? Dobrze wiedziała, że nie do końca, był przecież do wszystkiego zmuszany, wmawiali mu od małego, że to co robi jest słuszne... A jednak go nie lubiła. Nic dziwnego zresztą. Ale kiedy przyszedł do tej nocy, coś w niej pękło. Coś sprawiło, że mu uwierzyła. Może była to bezsilność? Może nieracjonalna chęć zobaczenia się z kimś kto tak naprawdę teraz nie żyje, albo bawi się bardzo dobrze wśród swoich nowych znajomych? Już niczego nie była pewna. Nie wiedziała, ile czasu szła tak za Draconem, ale kiedy w oddali ujrzała wielki dom z czerwonej cegły, stojący wśród obsypanych śniegiem choinek było już całkiem jasno. Wtedy poczuła, że jest na miejscu. Każde okno było zasłonięte jakąś płachtą, przynajmniej od strony drzewa, za którym stała.
- To tutaj. - Wyszeptał Draco. Poczekaj chwilę. Ruszył wolno w stronę czarodzieja, który wyszedł z tego budynku. Był to chyba jeden z tych, którego widziała na fotografii. A może nie? Może każdy z nich wyglądał podobnie do siebie? Zdziwiło ją tylko to, że Malfoy przywitał się z nim, jak ze starym przyjacielem. Mężczyźni podali sobie ręce. Wtedy Hermiona, po raz pierwszy tego dnia zrozumiała, że popełniła wielki błąd, zgadzając się na tę podróż.
*
Mała zapowiedź kolejnej części:
Cześć! Bardzo Was proszę o skomentowanie, dlatego, że pierwszy raz piszę coś takiego, nie wiem, czy jest sens kontynuowania, więc bardzo mi pomożecie, jak napiszecie coś od siebie. :> Z góry dzięki, miłego weekendu! :)
A więc witam cię w świecie bloggera, widzę że dopiero zaczynasz. Napisałaś na mojej potterowej stronce na fb z prośbą o udostępnienie, jednak nie spełniłam jej, ale po prostu postanowiłam skomentować to co napisałaś. Szczerze mówiąc mam bardzo mieszane uczucia co do tego rozdziału...z jednej strony zaciekawił mnie, ale z drugiej robisz strasznie dużo błędów. Postaram się wymienić tutaj parę, żebyś miała pojęcie co powinnaś poprawić.
OdpowiedzUsuń1. "Było już późno... Przed pójściem spać, jak zwykle chciała poczytać książkę."
Po tak zwanych 'trzech kropkach' powinnaś kontynuować pisanie małą literą, w końcu to nie jest początek nowego zdania. ( ten błąd pojawia się w kilku miejscach )
2. " Cofnęła się, przerażona. Wzięła w dłoń różdżkę. Nagle w całym domu rozległ się dzwonek. Wstrzymała oddech. Jeszcze raz spojrzała się za okno."
Moim zdaniem pojawia się tutaj za dużo krótkich zdań koło siebie. Powinnaś je jakoś połączyć, żeby tworzyły spójną i płynną całość. Wtedy łatwiej będzie się czytało.
3. " -Cześć... - Nieznajomy ściągnął kaptur czarnej bluzy.
- Cześć... - Hermiona nie mogła uwierzyć w to, kogo widzi. Wszystko mieszało jej się w głowie.
- Wpuścisz mnie? Mam ważne informacje... "
Za dużo tych kropek. Rozumiem, że chciałaś za pomocą nich wprowadzić jakiś klimat, uczucie niepewności, ale lepiej takie rzeczy wyrażać słowami, niż znakami interpunkcyjnymi.
4. " Przecież ona jest w okropnym stanie! Miłość jej życia zaginęła, nie ma przy niej Harrego! "
Źle odmieniłaś imię głównego bohatera wykreowanego przez panią Rowling. W dopełniaczu brzmi ono: Harry'ego.
5. " - Oszalałaś? Ogarnij się! "
Jakoś nie pasuje mi tu sformułowanie ogarnij się. To nie pasuje do całokształtu, jest za bardzo nowoczesne i młodzieżowe.
No, to by chyba było na tyle. Przynajmniej tyle udało mi się dostrzec. Proponuję po prostu postarać się o betę, wtedy powinno być wszystko w porządku. Bardzo podobał mi się fragment:
" - To tutaj. - Wyszeptał Draco. Poczekaj chwilę. Ruszył wolno w stronę czarodzieja, który wyszedł z tego budynku. Był to chyba jeden z tych, którego widziała na fotografii. A może nie? Może każdy z nich wyglądał podobnie do siebie? Zdziwiło ją tylko to, że Malfoy przywitał się z nim, jak ze starym przyjacielem. Mężczyźni podali sobie ręce. Wtedy Hermiona, po raz pierwszy tego dnia zrozumiała, że popełniła wielki błąd, zgadzając się na tę podróż. "
Trzeba przyznać, że bardzo efektowne zakończenie.
No, to by było chyba na tyle. Mam nadzieję, że mój komentarz cię nie odciągnie od pisania, a jedynie zmobilizuje do drobnych poprawek :)
Zapraszam również do siebie: http://you-are-my-angel-without-wings.blogspot.com/
xxx
Ja chcę ciąg dalszy! :o
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada :) Jak na początek jest całkiem nieźle, jestem pewna, że z biegiem czasu będziesz pisała jeszcze lepiej. Aczkolwiek uwierz mi, że teraz również ciekawie się czyta Twoją twórczość :) Zaciekawiła mnie bardzo ta historia, więc będę oczekiwać kolejnych rozdziałów :) Dodaję do obserwowanych przeze mnie blogów i również zapraszam do siebie : )
OdpowiedzUsuńhttp://over-and-over-i-fall-for-you.blogspot.com/
Pozdrawiam,
Secretly_Love
Bardzo ciekawy rozdział, jestem pod wrażeniem :D Wszystko tak cudnie, dokładnie opisane :D Zapraszam do mnie samotnawyprawaginnyweasley.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJak rozumiem Malfoy okłamał Hermionę by chronić Astorię? Z jednej strony go rozumiem, ale z drugiej strony jestem na nie go wściekła!
OdpowiedzUsuń